Spotkanie u Mistrza. Günter Grass zaprosił tłumaczy do Lubeki

Günter Grass często spotyka się z tłumaczami swojej twórczości, zazwyczaj w Centrum translatoryki w Straehlen. Teraz po raz pierwszy zaprosił sam do Lubeki na kolokwium poświęcone przekładom poezji.

Günter Grass zorganizował w Lubece prawie rodzinne spotkanie. Wokół 85-letniego pisarza, dochodzącego do siebie po niedawnej operacji serca, zasiadło dziewięciu tłumaczy - prawie wszyscy byli z krajów europejskich, oprócz Hongjuna Cai, żyjącego we Frankfurcie Chińczyka. Większość z nich Grass zna od dziesięcioleci, jak polskiego tłumacza Sławomira Blauta czy Duńczyka Pera Ohrgaarda. Spotkania tłumaczy z niemieckim noblistą odbywają się już od 1978 roku, lecz obecne trzydniowe spotkanie było novum: po raz pierwszy dotyczyło bowiem przekładów poezji.


Między słowami

Tłumaczenie prozy na obcy język jest już nie lada wyzwaniem. Ale jeszcze trudniejszym zadaniem jest przekład poezji, w którym trzeba uwzględnić brzmienie języka, wieloznaczność pojęć, skojarzenia, właściwe dla każdego języka.

- Tłumaczenie jeden do jednego nie jest w ogóle możliwe - zaznacza Ohrgaard, a inni mogą mu tylko przytaknąć. W języku chińskim ukazało się już dziesięć tomów prozy Grassa, ale ani słowa poezji tego najbardziej liczącego się współczesnego niemieckiego pisarza, jak zaznacza Hongjun Cai, prowadzący także agencję literacką.

Grass jest jednak zdania, że poezja jest jak najbardziej przekładalna.  - Należy przyjąć, że z tłumaczeniem wiąże się zawsze jakaś strata, ale czasami tekst może też coś zyskać - liryczny tekst może mieć silniejsze czy bardziej obrazowe działanie - powiedział Grass w przerwie kolokwium odbywającego się w jego sekretariacie w Lubece. Miał na myśli przede wszystkim przekłady Paula Celana z rosyjskiego czy swobodne przekłady Rilkego. Jeżeli chodzi o jego własną poezję, to może śledzić tylko przekłady na angielski.

 

Otwierający kolokwium lektor Grassa Dieter Stolz cytował Friedricha Nietschego, który pracę filologów nazwał "złotnictwem słowa" i wyjaśniał, jakie wagę do tłumaczeń przywiązuje Grass, dla którego "tłumacze są najdokładniejszymi czytelnikami, gdyż biorą autora za słowo".


Poezja to żaden interes

 

W trakcie kolokwium Mistrz i tłumacze siedzieli wspólnie przy stole i rozmawiali o poszczególnych wierszach, recytowanych przez "Güntera" - w tym kręgu wielu z nich jest z Mistrzem na ty. Można było też wysłuchać gotowych przekładów na hiszpański czy duński. Tłumacze pytali o znaczenie wielu poetyckich pojęć, których nie sposób jest przełożyć dosłownie. 

Tłumacze podkreślali w rozmowie, jak wielkim zaszczytem jest dla nich udział w kolokwium. Lecz dla Grassa spotkania takie są oczywistością - zastrzegł je sobie nawet w umowie z wydawnictwem Steidl, które pokrywa wszystkie koszty spotkania, jak wyjaśnia Stolz.

Grass ma nadzieję, że jego liryka w przyszłości zostanie spopularyzowana także poza granicami Niemiec, bo jak do tej pory jej przekładów jest niewiele. Jan Menkens z wydawnictwa Steidl wyjaśnił, że proza Grassa została przełożona na 55 języków, liryka natomiast na 20. - Od strony finansowej poezja nie jest żadnym interesem - przyznaje Menkes - bo nakłady są rzadko kiedy przekraczają 2000 egzemplarzy.

Duński germanista Ohrgaard przyznaje, że przekłady poezji robi z miłości a nie, by zarobić na chleb. Nie ma nawet nadziei, czy znajdzie jakiekolwiek wydawnictwo dla antologii wierszy Grassa. - Od strony ekonomicznej nie odważy się na to żadne wydawnictwo w Danii - przyznał.

W polskim przekładzie ukazały się m.in. w roku 1986 "Wiersze wybrane"  i "Zalety Przepiórek" ("Die Vorzüge der Windhühner") z 1956 r.

 

 

Źródło: http://www.dw.de